wtorek, 6 grudnia 2011

Wybycie Nyo

Pat snuł się po chatce, rozmyślając nad wczorajszymi wydarzeniami. Pytania czy Eryk jeszcze kiedykolwiek go odwiedzi i czy Książe przyśle do niego kogoś nowego, jeżeli w ogóle przyśle kołatały się po głowie Pustelnika od wczorajszego szybkiego wyjścia posłańca.
Kiedy chłopak chciał się zabrać za jakieś chociaż prowizoryczne pakowanie na Trzecią Kondygnację Nieba, czary Pustelni zasugerowały, że ktoś za chwilę pojawi się w drzwiach. Pat nie odrywając wzroku od starty papierów, porządkował je dalej. Jednak wystarczył jeden dźwięk, by podniósł z przerażeniem oczy i z za dużym rozmachem otworzył drzwi. Z zewnątrz dobiegał krzyk Eryka:
- Pat! Pat! Książe Cię wzywa!
Bezimienny naraz zerwał się z krzesła i wyszedł Erykowi na spotkanie.
- Eryk co się dzieje? To przez ten list? – Pat był przerażony nagłym przybyciem posłańca.
Twarz Eryka nie wyrażała żadnych uczuć, na jego twarzy mieszały się chłód i troska. Widać było, że wczorajsze wydarzenia bardzo mu ciążyły, a nowe były na tyle ważne, by przerwać tę krótką, nieprzyjemną farsę. Pat gestem ponaglił przybyłego, by ten mówił. Posłaniec wziął głęboki oddech i powiedział:
- Książe był dziś u Morgany, kiedy wrócił przywołał mnie i kazał mi Cię przyprowadzić. Nie mam pojęcia o co chodzi. Musiałem wykonać jego polecenie, nie chętnie, bo niechętnie, ale musiałem. Twarz Księcia była, hmm… - zmyślił się – jakby to powiedzieć zatroskana. Nie mam pojęcia, co ma Ci do przekazania, ale to na pewno ważne.
Pat kiwnął potwierdzająco głową, że rozumie. Chciał się wrócić do chatki, po jakieś rzeczy, ale Eryk złapał go za nadgarstek i powiedział:
- Nie ma na to czasu, bierz Amirater i chodź. – Po tych słowach sam przywołał laskę Pata i wręczył ją właścicielowi, nie puszczając jego ręki. – Wybacz, ale to musi być bardzo ważne. Idziemy.
Pat już zaczął myśleć o miejscu, w którym mógłby być Książe by się tam teleportować, lecz Eryk pokiwał przecząco głową i powiedział:
- Twoja teleportacja jest za wolna, Książe jest u siebie, błądziłbyś szukając go. Musimy użyć mojej magii. – Posłaniec mocniej ścisnął rękę pustelnika i zamiast jak zwykle dać się porwać przez szmer powietrza Pat stał się owym szmerem. Magia posłańców była magią wiatru. Pat wraz z Erykiem zamienili się w wiatr. To oni muskali liście i tańczyli z kwiatami. To oni tworzyli fale na Wielkiej Rzece. Po chwili stali przed zamkiem władcy posłańców. Malutki zamek na skale pięknie oświetlony w świetle porannego słońca górował nad Papierowymi Ziemiami.
Eryk wskazał Patowi schody wykute w skale, które prowadziły do wrót. Pustelnik zwrócił oczy na budynek, z tarasie stał Książe, postawny i dumny mężczyzna z krótko przystrzyżoną siwą brodą, gdy ujrzał spojrzenie Pata cofnął się i wszedł do budynku. Pustelnik szybko pomagając sobie kijem przemierzał schody, przeszedł przez otwarte drzwi i stanął naprzeciw Księcia. Szare oczy lśniły w mrokach przedsionku.
- Nie zaprosisz mnie? – zapytał obrażony Pat
- Jak śmiesz, jeszcze pragniesz honorów. Z resztą nie ważne. Jestem Ci przychylny, a ponieważ wiem co uczyniła Ci Miłość jestem zmuszony Ci co nieco powiedzieć. Wydaję mi się, że z Morganą dzieją się złe rzeczy. Bardzo złe.
- Lu?
- Najprawdopodobniej, aczkolwiek nie wiem, który z jego sług byłby w stanie coś jej zrobić. Ale nie to jest teraz najważniejsze. Morgana jak co rano przyzwała mnie bym rozniósł jej listy. Jeden z nich był adresowany do Twojej podopiecznej.
- Do Nyo?! A co też Królowa Wróżek chciałaby od kogoś, komu nie jest w stanie dać skrzydeł?
- Morgana zamierza wysłać Nyo na Siódmą Kondygnację Nieba, widziałem jak otworzyła list.
- Co?! Jak to? Toć to czyste zabójstwo! Ona nie ma skrzydeł!
- Wiem, Pat z łaski swojej przymknij się i pozwól mówić mądrzejszym od siebie. Nie zachowuj się jak przystało na bratanka Furii.
Pat zrobił minę jakby Furia właśnie go ogarnęła, ale wziął głęboki oddech i wsłuchał się w słowa Księcia.
- Morgana nie może się dowiedzieć, że cokolwiek Ci powiedziałem, więc poprosiłem Nyo, by napisała Ci o całym wydarzeniu – tu wyciągnął z kieszeni lawendową kopertę zaadresowaną do Pata. – Idź z tym do Matki. Na pewno Cię nie wysłucha, ale będziesz miał czas by coś wymyśleć.
- Ale dlaczego Ci się tak spieszy? – zapytał podejrzliwie Pat
- Bo ona chce ją tam wysłać przed zachodem Słońca.
Pat zacisnął pięść, gniotąc tym samym list od podopiecznej.
- Jak się do niej dostanę? – zapytał ledwo panując nad emocjami.
- Najpierw się tego napij – jakiś posłaniec podał coś Pustelnikowi. – To wywiewa furię i zamienia ją w moc. Jeżeli przyjdzie Ci walczyć to i tak przegrasz, ale jeśli spróbujesz z nią walczyć w tym stanie to nawet nie zdążysz się odezwać.
Pat zdrowo aczkolwiek niechętnie łyknął z dymiącego się kubka. Od razu po jego ciele rozlała się jakaś aura stoickiego spokoju. Każdy mięsień napełniony był cierpliwością i pokorą. Nie nęciła go żadna negatywna emocja. Czuł gdzieś w środku, że coś próbuje isę uwolnić z jego serca i bronić za wszelką cenę tych, których kocha.
- To nie będzie trwało wiecznie. Idź już. Musisz coś wymyślić, masz mało czasu.
Chłopak odurzony eliksirem nie był w stanie się ruszyć. Cały czas przyjmował dawkę tak różnych emocji, że w połączeniu z jego własnymi doznawał paradoksu.
- Ja się tym zajmę – powiedział ktoś szeptem. Z ciemności wyłonił się Eryk. Złapał Pata za rękę i poszybowali do Leśnego Królestwa.
Pustelnik mocno uderzyło o ziemie. Ugięły się pod nim kolana, więc pomógł sobie kosturem, żeby odzyskać równowagę. Pałać Morgany mimo wiecznych wodospadów brokatu i magicznego pyłu był jakby ciemny. Światło nie odbijało się od miliarda drobinek w powietrzu, jakby syn Solaris nie górował nad tym zamkiem. Było to o tyle dziwne, że Słońce szczytowało właśnie na firmamencie. Ogarniając swym blaskiem całą Pierwszą Kondygnację Nieba.
Pat dalej nie był w stanie dobrze się poruszać. Eryk wziął Pustelnika pod rękę i poprowadził w stronę masywnych drzwi w kształcie złotych, motylich skrzydeł.
- Mam nadzieję, że przeszła Ci faza z Salazarem, co Gabryelu?
- Nie nazywaj mnie tak, proszę – pierwsze słowa T.Ch., po wypiciu eliksiru, były bardzo dziwne. Mówił jakby z oddali, w jego głosie czaił się smutek. – Nie mam z Gabryelem nic wspólnego, nie zapominaj. Za każdym razem gdy tak mnie nazywasz, przypominasz mi wiele rzeczy, o których wolałbym nei pamiętać.
Posłaniec pokiwał głową na znak, że rozumie. Stanęli naprzeciw złotych wrót.
- Jak ja nie znoszę tego koloru – mruknął Pat, z w jego głosie można było wyczuć leciutką nutkę agresji. Eryk jednak niczego takiego nie wyczuł, pchnął drzwi i weszli do pałacu. Zwykle w przedsionku bywało koło tysiąca wróżek krzątających się, sprzątających, witających nowoprzybyłych i robiących milion innych rzeczy. Tym razem przedsionek był całkowicie opustoszały.
- Spodziewałam się Ciebie Pat.
- Morgana.
- We własnej osobie. Cóż taki plebs jak Ty szuka w moim pałacu? Czyżbyś zapomniał, że Plejada rządzi się swoimi prawami?
- Jakże bym śmiał – w głosie Pata nie było nawet odrobiny sarkazmu czy ironii, mówił te słowa szczerze. – Wiem, że żadna istota nie musi mi się tłumaczyć, po prostu chciałem zapytać dlaczego Nyo i dlaczego Siódemka?
- Skoro wiesz, że nie muszę Ci się tłumaczyć, to po jaką cholerę żeś tu przyszedł?
- Bo być może chciałabyś udzielić informacji na moje pytanie.
- Nie chcę. A teraz won. Bo jak mi nie znikniesz za raz z oczu to wyślę ją tam w tej chwili.
Oddech Pata stał się szybszy, ale nic poza tym. Ukłonił się i wyszedł. Ciągnąc milczącego Eryka za sobą.
- Co teraz zrobimy? – zapytał podopieczny Księcia
- Przygotujemy Nyo do wyjazdu.
- Zamierzasz ją tam wysłać?
- Ja nie. Ona. Jeżeli się uprze, to ja nie mam nic do gadania, przewyższa mnie we wszystkim. Od magii po stosunki z Lisą. Więc nie mam szans. Jedynym wyjściem jest przygotowanie Nyo na tę wyprawę. Nie mamy innego wyboru.
Eryk pokiwał głową i złapał Pata za nadgarstek. Jednak nie zdążyli się teleportować. Tęczowy Chłopiec położył dłoń na dłoni ściskającej nadgarstek:
- Właściwie to dlaczego mi pomagasz?
- Bo tego kto pisze do Salazara trzeba wspierać, a nie się od niego odwracać.
Po tych słowach opuścili pałac Morgany i znaleźli się w lesie na ziemiach Nyo. Przeszli parę kroków i ze ściółki przeszli na podest domu. Nyo siedziała na wiklinowym fotelu i szyła suknie z czerwonych róż. Bardzo cienką igłą, i nitką utkaną z łez łączyła płatki.
- Przyda Ci się jak wrócisz N.
Dziewczyna podniosła oczy. Uśmiechnęła się. Jej prześwitująca sukienka z porannej rosy zalśniła w słońcu i oplotła wróżkę tęczą.
- Dam ją Dalii jak ją skończę. – powiedziała odkładając delikatny materiał. Mina Pata nie wyrażała nic, gdyż eliksir jeszcze działał, w innym wypadku zdradziłaby co do tego zdania pewne obawy. Nic jednak nie mówiąc przytulił podopieczną i ucałował w dwa policzki.
- To Eryk, zapewne go znasz, jest moim posłańcem i przyjacielem – tu kąciki ust posłańca lekko drgnęły. – Zapewne przyniósł Ci kiedyś jakiś list. – Tu mina Nyo zrzedła:
- Jakiś może owszem, ale nigdy nie ten, na który tyle czekam.
Jednak za raz powróciła do skromnego uśmiechu.
- Więc jak, rozmawiałeś z Królową?
- Z Morganą? Owszem. Nie przepuści. Wyśle Cię tam. Nie mogę nic z tym zrobić.
Nyo posmutniała i opadła na swoje wiklinowe krzesło.
- Doloress tylko na to czeka. Ja tam będę całkiem sama. Ona, ona…
- Spokojnie. Uspokój się. Jak obudzisz się w pełni to będziesz niepokonana. Tylko się obudź. Odkryj w sobie moc. Hmm… może nawet mam dla Ciebie zadanie na tej popowej Kondygnacji. – Pat stanął na chwilę. – Tak to może się udać. Skoro już tam będziesz to w sumie nic trudnego. Będziesz musiała poznać tylko jakiegoś popa. Na pewno, któryś Cię wesprze. Używaj na górze czarów Flamandów i Flamandorów a na pewno poznasz jakiegoś popa. Popi to opiekunowie gwiazd. Jak już zaprzyjaźnisz się z którymś to poproś go o trochę gwiezdnego światła. A kto wie, może któryś nawet pokaże Ci gwiazdę. Weź to. – Tu Pat wyjął świecący gwizdek i zawiesił go Nyo na szyi. – To Ixasis, jak będzie Ci źle on na pewno Ci pomoże. A teraz wybacz, muszę raz jeszcze udać się do Twojej pani. – pogłaskał bezskrzydłą po twarzy i szepnął jej na ucho:
- Moja opieka zawsze jest koło Ciebie, nawet gdy tego nie widzisz i nawet kiedy ja tego nie widzę. Do zobaczenia. Kiedy wrócisz będę Cię czekał w chatce. I masz mi wszystko opowiedzieć.
Nyo z przeszklonymi oczami przytaknęła i oparła się na krześle. Zasnęła.
- Nie trzeba było jej usypiać. – zastanowił się Eryk.
- Trzeba – odpowiedział Pat – Morgana za raz tu będzie. A wasz eliksir przestał działać.
Posłaniec z niemałym przerażeniem patrzył jak Pat zbiera moc.
- Spokojnie Eryk, nie użyję Furii. Nie chcę zrobić wam krzywdy. A z Matką Czarodziejką nie mam szans.
- Cieszę się, że to zauważyłeś – powiedziała pojawiająca się przed Patem Morgana. – A teraz pozwól, że wyślę tę półwróżkę na koniec świata.
- A obiecasz, jak przystało na jej opiekunkę, że będziesz ją chronić przed tym co nieznane.
- Och naturalnie.
- Doskonale – uśmiechnął się Pat. Eryk patrzył na to wszystko ze zdziwieniem, bo Pustelnik nie użył ani krzty mocy. – Więc będziesz ją broniła przed sobą samą.
- CO?! – warknęła Morgana.
- Ile razy widziałaś Nyo? – zakpił Pat. – Powiem Ci, ani razu. Teraz oto widzisz ją po raz pierwszy. Tak więc, poprzednia obietnica obejmuje Twoją osobę, bo jesteś jej nieznana.
Morgana wzięła głęboki wdech i szepnęła:
- Wściekła szarża Królowej.
Eryk złapał Pata w pasie, w jednej chwili umysł Pata przestał działać. Próbował ogarnąć wzrokiem co się stało ale zobaczył tylko masę złota. I złote ciało Nyo, które śpiąc paruje. Kiedy ciało wróżki było już ledwo widoczne Pat poczuł dziwną senność.

- Gdzie jesteśmy? Co się stało? Gdzie Nyo?
- Uspokój się Pat. Jesteśmy w Pustelni, tu Twoje siły powróciły. Morgana rzucił na nas zaklęcie, wszystko pokryło złoto. A Nyo wyparowała na Siódmą Kondygnacje Nieba.
Pat wstał opierając się o kostur, którego nawet nie zdążył użyć.
- To nie jest Morgana. Ona nigdy by tego nie zrobiła.
- Książe za raz podniesie alarm jeśli zechcesz.
- Nie, nie. Nie mam wystarczającego dowodu, do tego wszystkiego jeszcze miała prawo. To ja wtargnąłem na jej ziemie i wtrąciłem się w jej sprawy i podważyłem jej decyzje. Na razie nic nie rób, Miłość i tak jest daleko i tak nam nie pomoże. Zobaczymy co przyniosą kolejne dni. Zostaniesz na herbacie?
Pat i Eryk weszli do domu. Pat zamknął za sobą drzwi, Blanka leżała na ławce koło Rozalii i Cezarei. Nikt nie przypuszczał, że córa Szeolu tak bardzo namieszała w Plejadzie.


***


Gdzieś daleko ze swej kryjówki wyjrzała Wojna, a za nią z kubkiem w ręku stała Roma.
- Znów się zaczyna. Do końca świata Szeol będzie mącił Królestwo, już nigdy nie będzie jak kiedyś. Lada dzień się zacznie. Miłość dlaczego jesteś w najdalszym miejscu Królestwa akurat w tym momencie?
- Miłość Miłością, w tej sytuacji sami musimy sobie radzić. Moja magia zawita w Królestwie w pełnej okazałości. Miejmy nadzieję, że wyłącznie do obrony.
Roma spojrzała z Chabrowych Gór w stronę Lasów i szepnęła tak, że Wojna jej nie usłyszała:
- Nie zawiedź mnie Betty.