niedziela, 16 grudnia 2012

Wróżkowy syn cz.III


- Vivenne, kto Cię uwolnił? – zapytała Anatachia.
Vienne uśmiechnęła się bezczelnie i wskazała ręką w niebo.
- Ta, która właśnie wyczarowała ten krąg.
Miłość zmęczona odwróciła się, by spojrzeć w niebo:
- Do chatki, wszyscy! JUŻ! – wrzasnęła.
Nino pomogła Adrii, w której ramionach płakał wróż. Xenja wzięła pod rękę Jassina, a Betty Jellala. Jedyną nieprzytomną osobą pozostawał Pat. Vivenne jednym ruchem zarzuciła go sobie na plecy. Kiedy wszyscy znaleźli się w domku. Jassin otworzył delikatnie oczy i mruknął:
- Furia strażnika, to jest furia strażnika. Niebezpieczeństwo. – I znów jego głowa opadła.
Miłość odwróciła się do Jellala, położyła mu rękę na piersi i bezczelnie włożyła dłoń głębiej. Wyrwała mu z serca pierwiastek. Pan wierności osunął się bez życia na ziemię. Betty chciała zareagować, jednak tajemnicza niejawa trzymała ją tak, że ta nie mogła się ruszyć.
- Co Ty robisz?! On Ci ufał suko! Patrz na mnie!!!
Miłość spojrzała na Betty bez emocji i wyszła z domu. Na zewnątrz spojrzała na krąg, który powoli się obracał. Wyciągnęła rękę z pierwiastkiem ku górze i poleciała ponad drzewa lasu.
- Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będziesz tak silna siostro. – mówiła wznosząc się coraz wyżej.
- Obudź się! Nic mu nie jest! Jellal go bronił.
Jednak wszystkie te słowa zostawały bez echa. Z kręgu począł się materializować Piorun Sprawiedliwości.
- Przecie to mnie pozbawi ciała – przeraziła się Miłość.
- Więc nie możesz się poświęcić. – Powiedział za nią głos.
Piorun zaczął pędzić w stronę kobiet. Vivenne przeleciała koło Miłości i rozłożyła ręce chcąc chronić Królową.
- Wystarczająco wiele błędów zrobiłam w życiu daj mi w końcu zginąć. – prosiła niejawa.
Miłość chciała złapać rubinowooką za rękę, kiedy jakaś ściana wody otoczyła całą jej osobę. Razem z Vivenne znalazły się w bańce wody. Grom pędził w ich stronę. Kiedy w końcu się z nimi zetknął, całą niszczycielską noc pochłonęła woda. Ogromna moc Pioruna Sprawiedliwości została wchłonięta przez wodę. Miłość i Vivenne usłyszały głos będąc w wodnym więzieniu:
- To nie jest was czas, jesteście jeszcze tu potrzebne.
Po tym wodna bańka bezpiecznie odprowadziła je na ziemię.
- Co to u lich a było? – zapytała, krztusząc się niejawa.
- Los. – powiedziała jakby z oddali Miłość. – O tym zaraz, wpierw trzeba to wszystko doprowadzić jakoś do porządku. Nie poradzę sobie z uzdrowieniem sześciu kondygnacji na raz. Jestem wyczerpana.
- „Spokojnie to się załatwi” – powiedział jakiś głos i mroźny powiew poruszył liście (liśćmi) drzew. – Bilokuj się ponownie do Fryderyka.
- Daj mi chwilę, a przybędę tam osobiście.
- „Niech będzie” – powiedział głos i ucichł.
Królowa targana wiloma uczuciami w końcu poczęła wszystko sobie w głowie układać. Zauważyła, że dalej w jej pięści znajduje się pierwiastek. Weszła tedy do domu. Nyo opiekowała się pierwiastkiem oddając mu część swej mocy, Betty przywdziała zwiewny strój i chodziła między nieprzytomymi istotami. Kiedy Miłość przekroczyła próg domu pani koszmaru odwróciła się do niej.
- Co to niby miało być?
- Spokojnie Betty, już tłumaczę. Strażnicy, co pewnie potwierdzi Twój ojciec, mają obowiązek chronić swych podopiecznych. Jednak po tym jak Szeol nas skaził prawa strażników uległy małym zmianom. Wyobraź sobie, że np. walczę z Tobą. Jassin nie byłby w stanie Cię obronić. Więc według nowego prawa jeżeli zostaniesz pokrzywdzona on może Cię pomścić. To też zrobiła Veris. Z tym, że przez teleportacje Pata między te przeklęte kręgi, Jellal również stał się obiektem zemsty. Piorun sprawiedliwości dosięgnąłby i jego. Co więcej Morgana została pokonana, więc cała kulminacja czaru skupiła się na sprawieniu bólu Jellalowi, który i tak był już wyczerpany po walce z księżną Szeolu. Mogło to się skończyć jego śmiercią, więc pozbawiłam go pierwiastka, by go uratować. – położyła dłoń na sercu syna. Jellal odetchnął.
- Niby wszystko rozumiem, jednak jest jeszcze wiele rzeczy, których pojąć nie jestem w stanie. Przede wszystkim co tu się wydarzyło?!
- Z tym pytaniem musimy poczekać, aż sami nam na nie odpowiedzą.


Simej przekroczyła granice Wyspy zapomnienia. Ubrana była jak zwykle pięknie. Szybkim krokiem zwróciła się ku wieży. Przemierzyła schody i znalazła się na szczycie. Tam też zobaczyła Fryderyka.
- Musimy się spieszyć, wiele istot jest słabych.
- Plejada – uśmiechnął się władca wyspy. – Uczynisz mi tę przyjemność? – zapytał. Po czym odwrócił się i podał rękę królowej Amarantu.
- Z przyjemnością. Poradzimy sobie? Czy czekamy na Lisę?
- Spieszmy się. Nie karzmy im dłużej cierpieć. Gotowa?
Fryderyk i Simej złapali się za ręce, ich umysł, ciało i moc były jednością. Otworzyli pełne pasji oczy i krzyknęli:
- Magia Łączna, KOJĄCA ŚNIEŻYCA!
W całym królestwie w jednej chwili zebrały się piękne, białe chmury. Już samo na nie spojrzenie dawało jakiś pokój ducha i koiło zszargane straszną potyczką nerwy. Jednak cała magia czaru przyszła chwilę później, gdy z chmur począł padać śnieg. Śnieg, który omijał wszelkie przeszkody, by otulić sobą istoty chore i słabe.


Po domku Jassina krzątało się wiele istot. Miłość głaskała po czole nieprzytomnego Jellala, Betty trzymała go za rękę. Vivienne szeptała mu do ucha zaklęcia, które uśmierzały ból. Xenja i Nyo doglądały narodzin Morgany. Musiały pilnować, by jej bardzo silny pierwiastek nie pobierał mocy od słabych. Nino miała na kolanach głowę Pata i szeptała do niego coś co brzmiało mniej więcej jak „my przeklęci”. Tesallo, która została przyzwana przez Inne niejawy właśnie opatrywała jego rękę. Anatachia leczyła Jassina, razem z Anją i Miją. Również rusałki z Lasu Marzeń i Pragnień przybyły, by pomóc, okryły swymi płatkami dziecię. Driady zaś oplotły swymi gałęziami jego matkę. Adria spała w objęciu trzech drzewnych pań. Nagle Nino strzepnęła ze swojej głowy płatek śniegu:
- Co to jest?
Lecz zamiast odpowiedzi, zobaczyła tysiące płatków śniegu, które przelatywały przez dach, jak przez sitko. Padały na chorych i roztapiały się na ich ciepłych twarzach.
Wszyscy naraz poczęli wydawać odgłosy ulgi. Śnieg uśmierzał ból i dodawał sił. Miłość wysłała wiadomość do siostry:
- Dziękuję Ci Simej.  


                Kiedy wszyscy odzyskali wystarczająco sił by się poruszać i rozmawiać. Miłość wyczarowała w domku wielki stół, po czym poprosiła wszystkich zgromadzonych na naradę. Gdy każdy wygodnie siedział na swoim miejscu zaczęły się podziękowania i nagany, debaty i rozmowy co teraz zrobić, kłótnie i kompromisy. A jednak dalej coś było nie tak. Adria siedziała przez całą rozmowę cicho tuląc do piersi syna.
- A co z nim? – zapytała w końcu?
- A co ma być? – zapytała Miłość
- No jasne, bo wszechwiedząca jeszcze nie wie. – żachnęła się Vivienne. Pat coś mruknął potwierdzająco pod nosem, po czym postanowił oświecić zebranych:
- Przed wami siedzi matka pierwszego wróża w Królestwie – wszystkie oczy spojrzały na malca, zaczęły się jakieś szepty. – Co więcej chłopiec jest półtęczowym, włada 3 kolorami.
- Rozumiem – szepnęła królowa.
- Nie zabijesz go, prawda? – zapytała błagalnym głosem wróżka.
- Ja nie mogę zabijać moja droga – tutaj dało się słyszeć szept Nino „niestety” – poza tym dlaczego miałabym to robić, mamy nową rasę w Królestwie, należy się radować, a nie smucić. Nie martw się Adrio, twój syn może na razie mieszkać w Sercu. Pozwalasz na to Xsenju?
- Oczywiście, pani.
- To mamy coś jeszcze do załatwienia? – spytał Pat – Bo szczerze mówiąc, jakoś niebardzo uśmiecha mi się, siedzieć tu z tobą dłużej, Liso.
- Siedź i milcz!
- Jak sobie życzysz, pani – rzekł z jadem Pustelnik i pozostał na swym miejscu.
- Mamy jeszcze dwie sprawy do omówienia. Vivienne i Nyo.
- Nyo?! – Pat krzyknął z niedowierzaniem.
- Tak to ja – powiedziała wróżka z granatowymi skrzydłami. Zmieniła się. Jej włosy rozjaśniły się i miały białe pasemka. Jej postura dotąd dziewczęca ustąpiła miejsce rysom kobiety. Kobiety twardej i surowej dla wrogów, i ciepłej, oddanej przyjaciołom. Emanowała z niej moc przynajmniej stokroć większa od tej, którą miała, gdy się żegnali. Jej strój również się zmienił, niegdyś skromne sukienki ustąpiły jedwabnej, fioletowej sukni wysadzanej czarnymi perłami, bardzo podkreślając jej soczyste piersi. Bose dawniej stopy, miały na sobie wysokie szpilki z czerwoną podeszwą. Była piękna, silna i nowa. – Wróciłam, ale o mnie porozmawiamy kiedy indziej. Jedyne co musisz wiedzieć, to to, że jestem teraz strażniczką Królestwa przed Doloress i posiadam w sercu esencje światła gwiazd.
- A Vivienne? – zapytała Anatachia.
- Vivienne zostanie posłana do Simej. Tam zastanowimy się co dalej.  
- Widzę, że skończyliśmy…
- Nie przerywaj mi Pat!
- W takim razie, - kontynuował Pustelnik – dziękuję, za przybycie, to był ciężki dzień. Walka plejady, nowa rasa, powrót Nyo. Szaleństwo. Niestety nie mam czasu, by zabawiać z wami dłużej. Trójka wzywa. Mam nadzieję, że z większością z was zdążę się jeszcze pożegnać osobiście. Bywajcie.
I teleportował się bez większych ceremonii. Pozostali zrobili zdziwione miny. Betty i Nyo wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Dokończyli naradę i rozeszli się. Już niedługo wszystko miało się zmienić. „Trójka wzywa”.