środa, 29 lutego 2012

Wróżkowy syn cz.I

Parędziesiąt dni po wybyciu Nyo, Pat dalej nie miał od niej żadnego znaku. Jedyną nadzieją był fakt, że Morgana miała obowiązek poinformować go w razie jakiś problemów. Pustelnik jako opiekun mógł rościć prawo do informacji. Skoro królowa wróżek go nie niepokoiła to z Nyo było w jakimś stopniu wszystko dobrze. Myślał nawet przez dzień lub dwa, by użyć swej epistolograficznej mocy i wysłać jej list, wiedział jednak, że jeszcze nie jest na to gotowy. Ten ośrodek jego czarów był uśpiony, czym doprowadzał do szaleństwa między innymi swoją podopieczną. Miał wiele do zrobienia, powoli musiał organizować spotkania pożegnalne. Trzecia Kondygnacja Nieba przyzywała i Pat wiedział, że może nie doczekać się powrotu Nyo.
Chodząc między puszkami herbaty w chatkowej piwnicy, Pat wyczuł wzmożone czary Pustelni. Ktoś biegł w jej stronę. Bezimienny nie przejmując się zbytnio chciał sprawdzić, kto zaraz u niego zagości, by wybrać należyty smak herbaty. Jednak nie mógł wyczuć osoby, która od niego zmierzała. Znaczyło to, że Pustelnik nie znał osoby, która miała go odwiedzić. Lekko zdezorientowany, bez niegdysiejszej gościnności zaczął wspinać się na górę, po schodkach prowadzących na główny poziom chatki. Mimo nienajlepszych przeczuć, wstawił czajnik w kominku. Pustelnia reagowała coraz silniej. Oddech Pata stał się szybszy. Biegnącym, szargały silne emocje, ale był jeszcze zbyt daleko, by można było cokolwiek wyczuć. Chłopiec podszedł w stronę drzwi. Chwycił za klamkę, by wyjść do Blanki. Przekręcił ją. Strach. Patem aż zarzuciło, upadł na podlogę. Jego współodczuwanie, które przeszło również na Pustelnię wyczuło emocje osoby, która za raz miała przybyć.
Pat zaklęciem otworzył drzwi. Blanka podbiegła i pomogła mu wstać.
- Co się dzieje, czary Pustelni działają, czujesz coś? – zapytał kot
- Aż nazbyt dobrze, ktoś tu biegnie, jest przerażony. – powiedział chłopiec podnosząc się z pomocą pumy. Wyszedł na zewnątrz, chwycił amirater i czekał na przybycie tej przerażonej istoty.
Pustelnik w pewnej chwili stwierdził, że osoba, którą wyczuwa, nie wie właściwie dokąd biec. Jakby cały czas biegała koło Pustelni nie zauważając jej. Nagle coś innego przykuło uwagę uczucia. Skupił się mocniej i nagle jego oczy poszerzyły się dwukrotnie.
- Blanka, wyczujesz tę istotę? – zapytał szybko Pat
- Postaram się, myślę, że nie będzie z tym problemu wydziela bardzo dużo magicznej mocy.
- Biegnij po nią, i przyprowadź ją. Już! – krzyknął Pustelnik w dali wyczuwając inną osobę.
Blanka posłusznie zanurzyła się w mrokach rdzawego lasu. Pat spojrzał w niebo, syn Solaris i Uczucia miał dziwny metaliczny odcień, który to odcień powoli ogarniał całe niebo. Chłopiec widząc to chwycił mocno kostur obiema rękoma i wbił go w ziemię. Uklęknął i począł czarować Pustelnię, wypowiadał możliwe wszystkie krótkie formuły obronne. Wiedział, że jeśli jego przeczucia są słuszne to na niewiele zdadzą się te czary, ale musiał przynajmniej zamienić słowo z osobą, która właśnie pojawiała się między drzewami.
Ledwo żyjąca, słaniająca się na nogach, wsparta o Blankę osoba upadła parę kroków przed czarującym Bezimiennym. Pat widząc tę sytuację zostawił amirater, by sam czarował. Delikatnie puścił kostur, pierwszy raz chciał by, różdżka czarowała swoje, a on swoje. Kiedy przekonał się, że magiczny kij kontynuuje to co zaczął, podszedł do nowoprzybyłej osoby.
To co zobaczył wywołało grozę w jego sercu. Wróżka, która przed nim klęczała trzymała w swych dłoniach zawiniątko. Do którego to zawiniątka parowała jej moc. Wróżka rodziła. Pat szybko złapał wycieńczoną istotę za rękę i swoim współodczuwającym darem oddawał jej trochę swej mocy. Nie mógł oddać jej wiele, bo wiedział, że rodząca wróżka nie uciekała przypadkiem.
- To syn. – szepnęła niedosłyszalnie. Pat usłyszał to zdanie tylko dzięki telepatii.
- Ciii… - uspokajał ją Pustelnik – wszystko będzie dobrze, Morgana nie powinna nic mu zrobić.
Wróżka załkała głośno i wtuliła się w zielony materiał płaszcza:
- Skrzydła – uścisnęła rękę Chłopca.
Pat nie mogąc skupić się na wspomaganiu rodzącej, bronieniu Pustelni i zrozumieniu wróżki jednocześnie tylko odwzajemnił uścisk. Nagle Pustelnia zadrżała, wroga magia bombardowała ją od zewnątrz. Była to tak ogromna moc, że Pat przeraził się nie na żarty. Pociągnął wróżkę na ławkę między Rozalię i Cezareę.
- Chrońcie jej, oddawajcie jej moc. Ona zginie jeśli jej nie pomożemy. Nie można używać magii przy porodzie, a ona chyba stoczyła walkęi zdążyła się tu teleportować to cud, że jeszcze żyje.
Pat jednym ruchem wyrwał kostur i wycelował go przed siebie.
- Platynowa plejada. – z kostura zaczęła wypływać pajęczyna białego złota, które tworzyło kopułę wokół Patowych ziem.
- Oddaj ją, pókim dobra. – znikąd pojawił się zdeformowany głos.
- Nigdy kochanie. Musiałabyś mnie zabić, żebym to zrobił. A tego chyba byś nie chciała, oj Miłość byłaby zła.
- Z przyjemnością Cię zabiję, a później tego bękarta, to brudne nienaturalne dziecko.
Pat usłyszał za sobą szloch. Odwrócił wzrok i zobaczył płaczącą skuloną wróżkę, oplecioną liśćmi rusałek. Rytuał narodzin dobiegał końca. Już chciał odetchnąć z ulgą, gdy Pustelnią ponownie zatrzęsło, a przed nim poczęła materializować się postać. Czary obronne jej to wybitnie utrudniały, ale mimo wszystko przedarła się przez nie i próbowała się w pełni ukazać. Pat widząc, że każdej chwili Morgana może pokonać jego bariery podbiegł do wróżki i złapał ją z rękę i pociągnął. Wróżka wstała. Pat wycelował kostur w miejsce jak najdalej pojawiającej się Morgany i wypowiedział słowa:
- Brama zaufania. – w miejscu gdzie celował pojawiło się jakby lustro, jednak zamiast odbicia zobaczył w nim ciemny las. Pociągnął wróżkę i pobiegł w stronę portalu. – Blanka nie walcz z nią! Uciekaj! – powiedział na pożegnanie.
Kiedy wskoczył w przejście ogarnęła go fala przyjemnego chłodu. W ułamku sekundy był już w Lesie Marzeń i Pragnień. Pomógł wróżce wspiąć się na jego ramię i powoli zaczął podążać w kierunku jassinowej chatki.
- Możesz mówić ? – zapytał z trosk w głosie.
- Mogę. – powiedziała łamiącym się głosem – Nazywam się Adria. A oto mój syn – wskazała na zawiniątko. – Pierwszy w Królestwie wróż.
- Słucham?! – Pat aż przystanął – chcesz powiedzieć, że Twój syn jeszcze przed narodzinami dostał skrzydła?
- Owszem, przybyły wraz z pierwiastkiem. Morgana wyczuła, że coś się nie zgadza i przybyła doglądać porodu. – tu westchnęła wyraźnie zmęczona. – kiedy zauważyła, że wokół pierwiastka materializuje się chłopiec chciała od razu zniszczyć pierwiastek. W akcie ostatecznej desperacji rzuciłam jej pyłem w twarz i przybyłam do Ciebie. Odkąd postawiłeś się w sprawie Nyo, twoja reputacja wśród wróżek znacznie wzrosła. Większość z nas widzi, że z królową dzieję się coś niedobrego, jednak listy do Miłość pozostają bez odzewu. Gdzie my właściwie jesteśmy?
- W lesie Betty.
- Hmm… przecież jej nieprzychylność wobec wróżek jest ogólnie znana na Pierwszej Kondygnacji.
- E tam, hiperbolizują. Może B. nie jest waszą fanką, ale nie jest aż taka zła.
- Więc to nieprawda, że do jej drzwi są przybite wróżkowe skrzydła?
Pat zaśmiał się głośno, na co zareagowało zawiniątko w rękach wróżki. Chłopiec poruszył się odkrywając jedwabny szal, którym był okryty. Bezimienny spojrzał na malca i znieruchomiał.
- Co się stało? – zapytała zaniepokojona Adria.
- On włada trzema kolorami, czuję to. Jest pół tęczowym. Ale nieważne zaraz o tym porozmawiamy, wpierw trzeba porozmawiać z panami lasu. To już niedaleko. Musimy obmyśleć jakąś strategię.
- Jakąż znowu strategię, co Bezimienny? – zakpił pełen lodu głos.
Pat podniósł oczy , byli na polanie przed chatką Jassina. Na środku stała Morgana z rękoma na piersi. Sytuacja co najmniej nie była kolorowa.
- Skoro jest tęczowym to teraz oficjalnie mogę go zabić. – uśmiechnęła się Królowa Wróżek.
- Tknij go tylko! – warknęła Adria, po czym krzyknęła z bólu. Morgana zręcznym zaklęciem niewerbalnym rzuciła nią o pobliskie drzewo.
- Sacrum! – krzyknął Pat. Wokół zemdlonej kobiety powstała tarcza. – Skoro ona naprawdę go kocha to nie masz szans z tym zaklęciem, jest ono napędzane jej miłością i chęcią chronienia. A teraz w końcu zajmij się kimś innym, niż słabszymi na wpół żywymi wróżkami. Bądź choć trochę odważna. Czyżbyś się ba… - nie zdążył dokończyć, gdyż koło ucha przeleciało mu zaklęcie.
- Skoro jesteś w plejadzie, to nie muszę się wstrzymywać, to może być nawet ciekawe doświadczenie. Srebrna plaga! – rój srebrnych owadów pomknął w stronę Królowej, ta jednak tylko podniosła rękę, a wszystkie zniknęły w świetlistej mgiełce.
- Coś mi się wydaję, ze nie pokonasz mnie tymi swoimi kolorowymi sztuczkami. Królewska panorama. - Pat dostał oczopląsu, nie wiedział gdzie jest, wszystko mieniło się zlotem. Jednak zamknął oczy i skupił się na tym co widzi. Zauważył, że widzi oczyma Morgany w jakiś zdeformowany sposób. Ponownie zamknął oczy i próbował zapłakać. Nie udało mu się. Wiedział, że musi sie pospieszyć, bo za raz zbuntowana Królowa rzuci decydujący czar. Skupił więc się na odczuciach Adrii, która leżała gdzieś obok. Jej emocje owładnęły jego duszą, a jako współodczuwający czuł je tak samo jeśli nie bardziej. Po jego policzku popłynęła łza, napędzana strachem i rozczarowaniem. Ta łza pokonała zły urok i pozwoliła Patowi patrzeć z powrotem w normalny sposób.
Tęczowy chłopiec wziął głęboki wdech, jego oczy zaczęły świecić, a z pobliskich drzew zaczęła parować magia. Pat szybkim ruchem chwycił kostur i krzyknął:
- Tęczowy deszcz meteorytów. - Połączył swoją magię - ogień uczucia i magia tęczy tęczowych ludzi. Niestety Margana tylko na to czekała. złączyła swe palce tak, że utworzyły trójkąt i krzyknęła:
- Gwiezdny pryzmat. - Pat zobaczył tylko jak cała moc jego czaru kumuluje się między palcami Morgany. Chwilę później leżał nieprzytomny na ziemi.
Kiedy się ocknął sytuacja wyglądała zupełnie inaczej.
Jassin stał naprzeciw Matki Czarodziejki z miną, która przeraziła by nie jedną niejawę z Szeolu.
- Posuń się. – warknęła Morgana – oni należą do mnie.
- Nikt tu nie należy do Ciebie! – krzyknął strażnik lasu. – Ta ziemia jest święta i każdy ma prawo tu przebywać, czy Ci się to podoba, czy nie. Nie pozwolę Ci ich tknąć, nawet jeśli przypłacę to podróżą do Raju. A pragnę zauważyć, że moi najbliżsi by tego tak nie zostawili.
Morgana zamiast odpowiedzieć klasnęła w dłonie i powiedziała:
- Złote runo! – w ziemia i wszystko co się wokół niej znajdowało poczęło się złocić, i szło w stronę Jassina – za raz przestaniesz mi się sprzeciwiać i zrozumiesz czymś jest zadarcie z kimś kto widnieje na kartach Plejady.
- Czyżbyś zapomniała, że dzielę życie z Jellalem ?! – przyjął pozycją obronną i wybuchnął. – Rozkosz ciężkich powiek! – przeciwniczka wytrzeszczała oczy, przed nią stało koło piętnastu Jassinów, wszyscy tak samo przerażający, w pozycji gotowej do ataku.
- Myślisz, że dam się nabrać, na Twoje nudne iluzje?! – złote liście były już niebezpiecznie blisko opiekuna Betty. – Wielebne skrzydło wróżki! – magiczna moc władczyni wróżek skrystalizowała się i zaczęła pędzić w kierunku Jassinów. Paru zrobiło unik, jednak większość została pocięta przez zaklęcie. Jassin zawahał się przez chwilę, ale od razu podjął odzew:
- Klatka senności! – pod stopami Morgany pojawił się magiczny krąg, z którego począł się wydobywać gaz. Wokół Czarodziejki powstała jakby mglista bariera.
W tym momencie Pat leżący za Jassinem ocknął się, wyciągnął rękę do anioła, lecz ten nie mógł tego zauważyć. Przez twarz strażnika lasu przemkną uśmiech, który od razu zniknął, bo bariera zaczęła znikać, a Morgana wychodziła z niej bez szwanku. Pat sobaczył zbliżające się do anioła złoto. Położył wtedy rękę na ziemi, wyczarował magiczny krąg pod Jassinem i rzucił zaklęcie:
- Pepoq! – nie miał pojęcia skąd zna to zaklęcie, ale wiedział, ze musi go teraz użyć. Tęczowa tarcza chroniła Jassina przed złowrogim złotem, ale też zdradzała pozycje jego właściwego ciała.
Anioł nie odwracając się kiwnął w podziękowaniu głową. Morgana z niepisaną furią na twarzy poczęła przyzywać całą swą moc. Pat z przerażeniem patrzył, jak ziemia zaczyna parować mocą. Morgana rozwarła ramiona i zanim Jas zdążył zareagować rzuciła parę zaklęć. Zwróciła prawą rękę w stronę strażnika krzycząc:
- Geneza zmęczenia! – Jassin lekko zachwiał się na nogach, ale nie zdążył upaść, bo ugodziło w niego drugie zaklęcie – Tchnienie słabości! – ponownie krzyknęła Czarodziejka. Jassin upadł na kolana, a Morgana wycelowała w niego dłonie i krzyknęła – Róg zwycięzcy!
Jassin wyglądał jakby opuściły go wszystkie siły, podniósł trzęsącą się rękę w stronę dziecka Solaris i szepnął:
- Jellal, Betty. Wybaczcie.
- A teraz pożegnaj się ze swoją tanią imitacją życia, za chwilę wrócisz do swego ciała Jas. Lament pokonanego! – światło klątwy oślepiło nawet Pata, który miał zamknięte oczy.
Morgana zaniosła się śmiechem i powiedziała:
- No to teraz mogę się zająć moją niesłuszną poddaną.
- Nie wydaję mi się. – odpowiedział lodowaty głos. Mgła po czarze powoli opadała, a w miejscu, gdzie leżał Jassin stała inna postać, a jej oczy lśniły w mrokach lasu. – To było głupie Morgana. Po pierwsze podniosłaś rękę na strażnika lasu tego nie podaruje CI nawet Miłość, po drugie podniosłaś rękę na mojego kochanka, a tego nie daruję Ci ja. Po za tym wypadałoby walczyć z kimś na podobnym poziomie, a nie walczyć z kimś kto jest znacznie słabszy od Ciebie! Oni we dwójkę nie mają takiej siły by stawić Ci czoła. Wierna obrona kochanka! Przyzywam pierścień wierności! Skończę z Tobą wieczna amnezjo! Mroczna Pasja! – Jellal zaczął rzucać zaklęciami jak oszalały. Kręgi, które pojawiały się z każdej strony niosły za sobą każde inne zmartwienie. Ziemia poczęła pulsować. Dwie osoby z plejady zaczęły walczyć, to nie mogło się dobrze skończyć.

4 komentarze:

  1. A to dzi.wka! Królowa wróżek, tak? Ładnie się będzie prezentować wypchana nad moim kominkiem >D
    Polować na dziecko, hańba i dyshonor. Lafirynda jedna... Mam nadzieję, że Jellal zrobi jej duuuużą krzywdę. Powrzucałabym na nią jeszcze trochę za to co zrobiła Jassinkowi, ale blogspot cenzuruje komentarze.
    Chyba wiem co to za słodziutki synek ^ ^
    Hmm... Nie myślałam o tych skrzydłach na drzwiach. Dobry pomysł ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodkie dzieciątko..no już nie mogę się doczekać co z Niego wyrośnie :)
    A ta Morgana, zaczyna mnie denerwować tak jak parę postaci z GG..ja pierniczę przestaję to oglądać, bo mam już dość..to się robi żałosne..;/
    Nie Twoje pisanie oczywiście..chociaż..O! Już wiem jakie pytanie Ci zadam w Odp.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie, nie czytałam tego - od razu mówię.
    Ale bardzo się cieszę, że piszesz.
    Pisz.
    Ja mam zastój, ktoś musi tworzyć sztukę.
    A gdzie ją tworzyć, jak nie na filo?

    :)

    OdpowiedzUsuń